Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

będę mógł lepiej zanalizować ogarniające nałogowego palacza pokusy i podać sposoby ich odparcia, na tle wspomnień ohydnego samopoczucia (często maskowanego przed sobą i innymi) przy powrocie do tej świńskiej, bezpłodnej i ogłupiającej trucizny. Właśnie niedawno nie paliłem aż 4 dni — (a wiadomo, że drugi dzień jest najgorszy i że 3-go zaczyna się poprawa) — aż tu „trach” i zapaliłem nanowo (zanalizuję mechanizm tego faktu później) i wszystko „fajt” od początku. Oczywiście nie wytrzymałem i zapaliłem dziś rano — poprostu żeby zobaczyć jak to tam wszystko wygląda na P. Nie żebym „znowu już tak” nie mógł wytrzymać, tylko tak sobie: jeszcze raz na świat spojrzeć z „tamtej strony” — (upadku, ogłupienia, zniechęcenia i t. p.) a potem już definitywnie „szlus”. Tak to się tłumaczy przed sobą te historje. Nie — najgorszą rzeczą jest słabość — durchhalten — a jak, o tem napiszę w rozdziałku o nikotynie. Zapaliłem — to jest ponury fakt (kogóż to właściwie obchodzi, ale chodzi o innych, o tysiące, miljony zaczadziałych, otępiałych, sflaczałych) — i piszę dalej tę przedmowę w stanie zupełnego otumanienia. Właśnie chciałem się zająć dalej moją filozoficzną pracą (bardzo ryzykowna historja i jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie), ale okazało się to absolutnie niemożliwem: tępota, brak tego, co dr. mat. Stefan Glass nazywa „igriwost' uma”, brak możności jakiego-takiego skupienia się. To tylko zwierzenia tymczasowe — wszystko będzie opisane z „detajlami” później. Zacząłem pisać tę przedmowę