godnym korowodem zdarzeń, który w jej objęciach przepływa przed nami w nicość. A jednak nicość ta nie jest zupełna. Coś zostaje po peyotlowym transie niezniszczalnego, coś wyższego stwarza w nas ten prąd widzeń, z których wszystkie prawie mają głębie ukrytego w nich symbolizmu rzeczy najwyższych, ostatecznych. I niech nikt nie myśli, że wychwalam tu nowy narkotyk, niby wyrzekłszy się tamtych, podobnych mu, tylko niższych w działaniu. Są to rzeczy jakościowo różne w duchowej skali, a nie tylko co do samej wartości obrazów wzrokowych, pozatem już, że stanowią pewien bezpośredni sposób widzenia siebie i swoich przeznaczeń, dając po jednorazowem użyciu drogowskazy na dalekie przestrzenie przyszłości. A o przyzwyczajeniu się wtem znaczeniu, jak do innych jadów, niema nawet mowy: peyotl nie daje fizycznej, bydlęcej euforji, którą tamte „białe wróżki” wciągają powoli do swych zakazanych rajów, niszcząc przytem wolę i odwartościowując rzeczywisty świat i życie. Peyotl jest fizycznie nieprzyjemny w swem działaniu: poza krótkiemi okresami dość słabego „błogostanu” — nie ma się do niego żadnego „cielesnego” pociągu. Zato psychicznie, ale nie w formie złudy i chwilowego omamienia, daje niezmiernie wiele i to zdaje się tylko za pierwszym razem, lub przy rzadkiem bardzo użyciu. Znane są te pierwsze widzenia i jasnowidzenia, które przy następnych próbach już się nigdy w tej sile, co pierwotne zjawisko, nie powtórzyły. Ja sam zażywałem peyotl kilka razy — za każdym razem miałem wizje
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.