Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

3.5 — Powiedziałem: „dosyć wizji“ i zgasiłem lampę. Nic z tego. Nastąpiły wizje trupio-erotyczne. (Numer macabre). Czaszka która stała się płynna i spłynęła po wypuczonym brzuchu. Było to tak ohydne, że czemprędzej zapaliłem lampę. Erotyczny deszcz spódniczkowatych kwiatów. Uśmiechnięty brodacz w stylu Valois w olbrzymich pyskach wolich zamknięty.
3.10 — Hades mego pomysłu. (Pomyślałem sobie: tamten Hades narzucił mi Szmurło — teraz ja zobaczę swój własny). Była to jaskinia szaro-żółta, z wylotem na również tego koloru pustynię. W jaskini było widno. Piekielna nuda tego obrazu przeraża mnie dotąd. Na prawo stoczona grupa nieśmiałych żółtych kościotrupów, na lewo u sufitu łopotały jak nietoperze duszki skrzydlate, również żółto-szare, pół-zwierzęce, jak „Caprichos“ Goyi. Zapisałem uwagę „panpeyotlową“: „Goya musiał znać peyotl“.
3.30 — Męczące wizje. Walka centaurów przemieniła się w walkę fantastycznych genitalji. Konieczność wyrzeczenia się narkotyków, nawet w formie eksperymentów, lub dla celów rysunkowych. Pewnego rodzaju „nawrócenie się“ życiowe. Bezwzględnie wyższy poziom duchowy tego stanu, w stosunku do całej przeszłości. Mimo potworności wizji, które ukazują mi spotworniałe własne błędy, czuję się w wyższym wymiarze ducha i mam wrażenie, że to będzie trwałe. Olbrzymia czaszka, po której biegają czerwone „kraby zbrodni“. Żłopią coś w ranach tej czaszki. Poczem odpełzły bokiem, po krabiemu, w ciemność, jakby uciekały przed czemś. Skuropat-