wienie jastrzębia. Cudownie mądre, jastrzębio-ludzkie oczy zgłupiały, powieliły się i w ptasich głowach uleciały za okrągły horyzont.
3.45 — Faraon podobny do mnie. Pochody obrzędy totemiczne — trochę jastrzębio-gadzie. Niosą na olbrzymiej tarczy hyper-jastrzębio-gada. Potem ulecenie tego w postaci zwierzęcych duchów. Gady w płciowem splątaniu. Perwersje szalone legwanów — zupełnie realistycznie przedstawione.
3.50 — Numer realistyczny. Węże w pustynnych źródłach. Znowu wizja tego samego mózgu wątrobowego warjata w pewnym warjancie. Potwór gadzi pterodaktylowaty chlipiący ten mózg z głową zanurzoną, wyjął głowę i popatrzył na mnie drwiąco. Miał grzebień, jak dinosaurus i żółto-świecące fosforyczne oczy. Uśmiechnął się ironicznie zakrwawionym pyskiem. Otchłań płciowa z hipopotamem włochatym „na blond“. W tem okropne oczy. Czaszka pokrywa się sadzą — w tej sadzy zawstydzone topazowe oczko. To jest nikotyna. Pół czaszki oddziela się. Z oczodołu wypełza wąż w tęczowych kolorach i patrzy na mnie czarnemi oczkami. Jest pokryty piórkami kolibrzemi. To jest alkohol. Znowu pół czaszki oddziela się i pokrywa się białym puchem niezmiernie delikatnym. W puchu tym tkwią oczy kobiece błękitne — cudownie piękne i mądre. U dołu wyrasta mała rączka z białego zamszu z czarnemi kociemi pazurkami. Rączka ta ściąga i popuszcza białe lejce, które zachodzą mi na kark, ale bez wrażeń dotykowych. To jest kokaina.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.