Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

oczu coraz bardziej robi się normalna a nie niesamowita jak z początku. Wyginania przestrzeni — Einstein w praktyce — zanikają powoli.
4.43 — Grube baby wiszące na linach na Hali Gasięnicowej. Niezrozumiały symbolizm nawet w peyotlu.
4.55 — Chcę zobaczyć Marszałka Piłsudskiego. Widzę go siedzącego przy stole pokrytym zielonem suknem. Obok stoi pułkownik P. żywy. Marszałek jest takim, jak na fotografji — nie widziałem Go od 1913 r. i nie mogę ożywić Jego wizji. Ma szary mundur i czerwoną wstęgę przez pierś. Lewe oko wychodzi delikatnie z orbity i widzę je w znacznem powiększeniu. Z tego oka wylatuje fijoletowy meteor i przeszywa mi głowę bez bólu. Znajduję się na szalonej wysokości nad Polską i widzę ziemię jak mapę. Ale nie widząc morza, nie mogę zorjentować tego obrazu co do Południa i Północy. Meteor pędzi podemną. Uderza w jakieś miejsce poprzerzynane różnokolorowemi polami. Następuje wybuch, jak po werżnięciu się w ziemię granatu. Z dymiącego leja wysypuje się masa robaków żelaznych, żółtych w czarne prążki i zalewa powoli cały pejzaż podemną. Namyślam się czy miejsce wybuchu jest na Ukrainie, czy na Pomorzu. Nie mogę bez znajomości kierunków rostrzygnąć tego problemu, ale mam wrażenie, że to Ukraina. Mimo, że od wojny cierpię na zawrót głowy, uniemożliwiający mi chodzenie po szczytach i mimo, że jestem na jakieś 20 km. nad ziemią, nie odczuwam nic podobnego.
5. — Tajemnicza historja „damy z kresów” w obra-