Jestem na nartach. Kiedy dostaję się na Przysłop Miętusi, z przerażeniem spostrzegam, że stoję na grzbiecie olbrzymiego szarego węża, grubości jakie 100-150 m., który ciągnie się gdzieś aż z pod Giewontu i spada ogonem w Dolinę Kościeliską.
5.25 — Jakiś przodek mojej Żony, heretyk, widziany z profilu — wciągnięty w kłębowisko wężów. Tarcza herbowa wrosła w węża i rozlała się. Obok inna tarcza z lwem rozkraczonym. (Numer snobistyczny). W pokoju mimo firanek coraz jaśniej od dziennego światła.
5.47 — Znowu całe masy wizji. Luksusowy gad, w rodzaju dinosaura. Mówię sobie: gad „pour les princes“. Żółto-zielony z karminem. Śmieje się do mnie. Słoneczny rycerz pod szkłem, po wizji geograficznej z podwójnem wschodzącem słońcem. Na bardzo zgrabnej nodze pusty pęcherz wypina się aż w nieskończoność. Karykaturalne typy męskie w kostiumach. Sprawa honorowa francuskich oficerów w czerwonych kepi z młodym, piekielnie przystojnym Rosjaninem z bródką. Taką chytrą rzecz, jak malarstwo i rzeźbę mógł zrodzić tylko peyotl. Muzyka mogła narodzić się sama, ale takie rzeczy, jak dawne style w rzeźbie i architekturze nie mogły powstać bez wizji. Studnię z potworami biało-czerwonemi w pustyni, zasypał zmięszany oddział Beduinów i Francuzów na perszeronach. Owrzodziałe cyca generała Porzeczko. Nie znam takiego, a jednak widziałem go, nagiego do pasa. Sympatyczny zresztą brzuchacz. Hydrocychnytina — cuchnęcina moralna.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.