Oprócz opisanych jadów, zażywałem też Ya-yôô w postaci harminy Merck’a, eukodal i haszysz — ten ostatni jako extr. Canabis Indica, ale oryginalny świeżo przywieziony z Persji i haszysz perski do palenia — zażywałem je i rysowałem pod ich działaniem. Bezsprzecznie każdy jest różny pod względem wywoływanego nastroju i działania na rysunek. Haszysz w dużych ilościach daje, szczególniej zmięszany z alkoholem, pewne wizje dość dziwaczne, z powielaniem się przedmiotów i osób aż gdzieś w nieskończoność; daje też stany psychiczne interesujące: utożsamianie się z przedmiotami, zatratę poczucia tożsamości na małych wycinkach czasu i t. p. Ale wizje haszyszowe „ani umywają się” do peyotlowych. Są to rzeczy zupełnie niewspółmierne. Harmina wywołuje pewną „niesamowitość rzeczywistości” i automatyzm przy rysowaniu. Jednak ze względu na jej działanie na ośrodek extrapiramidalny (sic!) i odhamowanie odruchów, nie miałem odwagi przekroczyć maksymalnej dawki terapeutycznej. Z głową ostatecznie niech się dzieje co chce — ale utracić zupełnie władzę nad inerwacją mięśni, to jak dla mnie przynajmniej zbyt gruba jest historja.
Kończę te rozważania wołając wielkim głosem: „Ocknijcie się palacze i pijacy i inni narkomani póki czas! Precz z nikotyną, alkoholem i wszelkiemi „białemi obłędami”. Jeśli peyotl okaże się ogólną odtrutką na tamte wszystkie świństwa, to w takim i tylko w takim razie: niech żyje peyotl!”.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.