myśli, jakieś stany, które dopiero znacznie później, gdy dojrzeją, mają wejść w naszą świadomość. Jest to więc coś, co przypomina też poronienie: niedojrzały, potworny jeszcze embrjon zostaje wydobyty na światło dnia. Tak było np. u mnie z deizmem. Dzięki więc narkotykowi poznajemy własne głębie, ale nie we właściwej porze, drogą gwałtu. Sądzę, iż działa to niszcząco na podświadomość i przedwcześnie odsłonięte jej twory nie rozwiną się już nigdy tak harmonijnie, jakby to miało miejsce bez interwencji narkotyku.
Ciekawe są same doznania: myśli wydają się ciekawemi tylko, dopóki się jest pod narkozą. Eter to kłamca i to na krótką metę.
Następnie podkreślam, że eter nie daje euforji, ani zapomnienia o rzeczywistych cierpieniach duszy, lecz przeciwnie — potęguje je, a potem po wytrzeźwieniu, następuje bardzo przykry »katzenjammer«.
Zauważyłem też, iż działa on fatalnie na płuca: prawie zawsze po eteryzowaniu się, miałem prędzej lub później, po upływie kilku dni—do 10-ciu, uporczywe zaziębienie z gorączką, tak że musiałem kłaść się do łóżka, nieraz na 2 tygodnie.
Wreszcie zapach eteru jest ohydny i denuncjuje on eteromana na kilka kroków i to nawet na drugi dzień po eteryzacji. A zdarza się też, że nieprzytomnym zaopiekuje się komisarjat, czy pogotowie ratunkowe i będą płukać żołądek domniemanemu »niedoszłemu« samobójcy.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.