i to dobrym. Przeklęte „guziki“, czy „śliwki“ jak mawiał, przeszkadzały mu bardzo, a na operację w czasie wojny zdobyć się nie mógł. „Eureka“ — ryczał i tańczył biedaczek z radości. Kiedy się uspokoił zapytałem go się z polska: „Co zacz?“ „Odparł“ natychmiast: „Pomyśl, Stasiu: u pięciu doktorów się leczyłem: dawali mi czopki, radzili operację, a żaden z nich nie powiedział mi tego, co sam odkryłem dziś“. (Było to w kwietniu 1918 r.) „Zapychanie — oto tajemnica wszystkiego. To, co dawniej robiłem siodłem przez godzinę, dziś zrobiłem palcem w dwie minuty“. (Oczywiście nie ręczę za dosłowność tej rozmowy — jednak utkwiła mi ona tak w pamięci, że możliwe są chyba tylko drobne dewiacje od rzeczywistego jej tekstu.) „Smaruję się zawsze oliwą przed, potem myję się zimną wodą, ale nigdy mi nie przyszło na myśl zapchać wszystkiego palcem. Otóż dziś, prawie mimowoli, wiedziony jakiemś tajemnem przeczuciem sprobowałem. I, o cudzie! — wszystko wlazło, nic mnie nie boli i nie potrzebuję narazie operacji. Pojutrze jadę na front i nic mnie nie obchodzi. Jeśli zginę, to szczęśliwy“. I znowu zaczął tańczyć, śpiewając znaną piosenkę:
- „Ja by dawno uż był gieroj
- No u mienia jest giemoroj“.
„Czemuż Roztopczyn nie wiedział o tej metodzie“ — dodał po chwili, bo był bardzo wykształcony w historji. Poradziłem system Xawerego kilku moim znajomym i byli wprost zachwyceni. Dziś podobno leczą tę straszną („samaja niepoeticzeskaja boliezń“ — jak