mówił jakiś literat rosyjski) chorobę zastrzykami. Ale kto nie ma narazie odwagi na operację, albo nie może sobie pozwolić na zastrzyki, temu polecam system biednego ś. p. Xawerego.
Pierwszy Boy zwrócił uwagę na charakterystyczny dla nas Polaków fakt, niczem nieusprawiedliwionego t. zw. „puszenia” się pewnych ludzi. N. p. Dziedzierski, szlachcic conajwyżej średni, ma trochę pieniędzy, może się porządnie ubrać, manier pewnych nauczył się. Nawet jest „skoligacony”, bo ktoś tam ze sfer naprawdę wysokich popełnił kiedyś w przystępie szału mezalians i ożenił się z jakąś Dziedzierską. I nagle pan taki zaczyna „bywać”, jedzie coraz wyżej i wyżej. Bóg z nim jeśli bywanie robi mu przyjemność — dla mnie bywanie byłoby torturą nie-do-zniesienia. Ale im więcej bywa tem więcej się puszy. Zaczyna z pogardą patrzeć na szlachciców równych mu, a nawet lepszych od niego, maniery ma coraz lepsze, w głowie za to robi mu się coraz puściej i po pewnym czasie zaczyna wierzyć, że jest prawdziwym arystokratą — jeszcze chwila, a już z pobłażaniem patrzy na pomniejszych hrabiów, już mu nie imponują Lubomirscy, czy Sanguszkowie, już marzy o małżeństwie z jakąś Habsburżanką (wszystko przecie jest możliwe) i nagle widzimy, że Dziedzierski jest faktycznie arystokratą. Wywodzi się od jakiegoś pra-Dziedzierza z czasów przed-Mieszkowych, opo-