co do ich pochodzenia. Są ludzie, którzy doskonale żyją z samego potwierdzania tytułów, wyrabiania szlacheckich dyplomów i dociągania genealogji do najdalszych krańców możliwości, aż do pęknięcia. Dlatego właśnie pożądanem byłoby teraz zhierarchizowanie wszystkich rodów i uniemożliwienie dalszego puszenia się Dziedzierskich i innych, co jest czasami dla niektórych bardzo nieprzyjemne. Mnie osobiście to nie dotyczy — ja nie „bywam”, ale dla niektórych problemat ten jest stosunkowo dość jadowity. Dlaczego zagranicą nie ma tego podobno zupełnie. Tam tyle się ktoś puszy, na ile ma prawo i koniec. Wypuszy się, ten drugi o ile chce, odda mu należną jego stanowisku w tym wymiarze cześć i potem mogą już swobodnie mówić o czem chcą. A tu u nas puszyć się trzeba ciągle, ciągle podtrzymywać swój autorytet przy pomocy specjalnych uśmiechów, niedomówień, drgnięć twarzy i t. p. Ile energji na to idzie — strach pomyśleć. Saint-Simon stracił pół życia podobno na udowodnianie, że jest o jeden stopień wyższej marki diukiem od ks. de Luxembourg — i miał ze swego punktu widzenia rację, że o to walczył. Czy mu się udało, nie wiem. Ale w każdym razie tam było to na miejscu, były jakieś kryterja, według których można było udowodnić wyższość lub niższość w tych wymiarach. U nas panuje pod tym względem chaos. Niech się zbierze jakaś Wielka Heraldyczna Rada, niech popracują, zhierarchizują według pochodzenia i koligacji, niech wydadzą odpowiednie wspaniałe almanachy (zarobią na tym
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.