Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

i dostateczną zdolność introspekcji (samoobserwacji), a nadewszystko dobrej woli. I tak jakoś to będzie — mówi się i brnie się niepostrzeżenie w otchłań postępowego upadku.
Ale z początku nie jest tak źle, dopóki nie osiągnięty został punkt, w którym szkodliwość powiększenia dawki zaczyna rosnąć w postępie geometrycznym. Coraz większa ilość narkotyku przestaje wkrótce działać jako „doping” — zaczyna się prawdziwa tragedja: już nic z siebie więcej nie można wydobyć, choćby się wypaliło 150 papierosów na dzień. Może ktoś wogóle nie umie z siebie nic wydobyć — to inna kwestja. Ale twierdzę, że na 100 wypadków takich u ludzi palących będzie 90, których przyczyną jest zatrucie nikotyną i tlenkiem węgla, którego na tle niezupełnego spalania się tytoniu i papieru, dużo musi być w dymie papierosowym. Ogłupienie i otępienie wzrasta z każdem zaciągnięciem się zabójczym dymem, a jednocześnie potęguje się niepokój. Najgorsze są uczucia sprzeczne: tytoń dostarcza właśnie najgorszą taką parę: powierzchownego podniecenia i niemożności zużytkowania go z powodu paraliżu wyższych centrów. Czuję to doskonale pisząc te słowa i w miarę jak będę dalej pisał systematycznie każdego dnia „na NP”, każdy z czytelników odczuje tę zmianę. A jeśli nie? To byłoby okropne — dowodziłoby, że zbyt już długo paliłem i że odzwyczajenie się bez wybitnie ujemnych skutków w samym początku abstynencji jest niemożliwe. Nie, po trzykroć nie — chodzi tylko