Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

jakiś nieznany narkotyk. Bo i tak jest zaiste. Organizm, truty systematycznie, zmuszony jest do wytwarzania jakichś anty-ciał do walki z zalewającą go trucizną. Zwolnione ze swych wstrętnych obowiązków te raczej przeciw-ciała (poco łączyć cudzoziemską przyczepkę z polskiem słowem) szaleją same. Zatrucie tą antynikotyną jest tak przyjemne, że wynagradza po-stokroć przykrości abstynencji. Trzeba się tylko wsłuchać w głos swych komórek i bebechów, a nawet „psychicznych głębi”, a nie wmawiać w siebie, że żyć bez papierosów niepodobna i nie jęczeć ciągle: „ja chcę palić, nie mogę mówić, pracować, nic mi się nie chce robić” i t.  p. Należy mówić, robić coś, przeżywać tak właśnie, jak nakazuje dane usposobienie — należy je w swoisty sposób wykorzystać. A przedewszystkiem co do pracy: w 3—4 dni występują już dodatnie skutki wyrzeczenia, w związku z wydajnością roboty, tak umysłowej jak fizycznej, a to, co się przez pierwsze 3 dni straci wskutek pewnej, nawet rozkosznej, niemrawości, okupi się latami całemi naprawdę „radosnej twórczości”, choćby to było nawet rąbanie drzewa, lub rachowanie na maszynie. Ale trzeba stosować ten sam wysiłek co zwykle, a nie zwalać niechęci do jego wykonania na stan NP. (To samo stosuje się do stanu NPi = nie-picia). Wzrasta wskutek niepalenia sumienność wykonania wszelkich robót, jak również wynalazczość we wszystkich kierunkach, a stąd i ekonomja wysiłku. Wzrasta też apetyt i ilość potrzebnego snu — ale tylko początkowo.