Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

otoczenia. Rozpoczyna się okres złości — alkohol dojechał do dna, na dnie zaś jest pustka, stworzona przez ciągłe życie z kapitału, zalewany systematycznie upadek ducha i zdawanie się na rozwiązanie tych problemów przy pomocy „paru wódeczek”. Alkoholik już pod wpływem paru kieliszków staje się zły. Znikły dawne „kordjalne” przeżycia i idealizacja ludzi i świata pod wpływem zalania gangljonów straszliwą cieczą. Wszystko co najgorsze wychodzi z człowieka, który przecie jest tylko tresowanem bydlęciem i niczem więcej. Rolę pogromcy odgrywa społeczeństwo — które nawet wbrew daleko sięgającym swym instynktom — (to twór, który ma swoje formalne instynkty od najdawniejszych czasów, od epok totemicznych klanów począwszy) — toleruje umiarkowany alkoholizm dla doraźnych celów uspokojenia metafizyczno-bydlęcych stanów swoich „obywateli”. A więc przyjaciele zamieniają się na wrogów, których złe traktowanie zaczyna się od mówienia im tak zwanych „gorzkich prawd”, których dla ich dobra jedynie nie szczędzi im zagorzały pijak, pozorny obrońca prawdy i wróg wszelkiego zakłamania się, on, zakłamany po uszy przez swój nałóg, nieszczęsny ochłap człowieka, nie mający prawa spojrzeć w oczy trzeźwemu indywiduum. Najświętsze uczucia przetwarzają mu się w symbole upadku, nie oszczędza najbliższych, a nawet oni stają mu się głównemi przyczynami jego nieszczęścia i rozkładu. A więc przedewszystkiem cierpią Bogu ducha winne często (nie zawsze) kobiety. Traktuje je pod psem, do bicia (i ubicia) włącznie,