przekonany o swojej bezwzględnej wyższości. A potem idzie społeczeństwo, które zabiło „wielkiego indywidualistę”. I tego rodzaju objawy zdarzają się nietylko u nędzarzy, ale na szczytach społeczeństwa, w czasie nawet objektywnego powodzenia. Bo zrodzona z alkoholu megalomanja i egoizm nie znają granic swego nasycenia. Wójt małej wsi nie nasyci swej żądzy panowania, póki nie stanie się conajmniej królem Sjamskim, mały gryzipiórek musi być wielkim i sławnym na cały świat pisarzem, byle oficerek — wielkim wodzem, na którego tupnięcie buta muszą ginąć miljony ludzi, mała świnka byznesowa — wielkim tranzaktorem wszech-mamony, który dopiero wtedy obsypałby ludzkość dobrodziejstwami. Świat jest za mały dla takiego pana. On chciałby wszystko pożreć, wszystko wyrzygać i jeszcze raz pożreć, a zamiast zębów w paszczy ma tylko plugawy ozór i jadowitą ślinę, którą z zawiści opluwa wszystko to, co jeszcze niedawno mogło być dla niego świętością, a dziś jest tylko przedmiotem niezdrowej żądzy zblazowanego impotenta. Najmniejsze objawy podobnego rodzaju, które można obserwować od najgorszych, narożonych szynków (koniecznie narożnych — szynczki lubią rogi) aż do pałaców i miejsc posiedzeń największych mogołów i główniarzy rządzących danym krajem, powinny być ostatnim sygnałem dla alkoholika, aby bezwzględnie pić przestał i przez męczarnię kilkomiesięcznej abstynencji wyrwał się z macek ssącego go polipa. Ale on zna jeden tylko ratunek: zachlanie się aż do zupełnego skretynienia, o ile
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.