cze jedną wódeczkę”, to zawzięte częstowanie się „papierosikami”) ma skłonność do podnoszenia wszystkich na poziom jego „paradis artificiel”. I to może popełnić ktoś, który na samą myśl tę na trzeźwo wzdrygać się będzie ze wstrętu i oburzenia. A jest tak dlatego; że 1) pewne chwile kokainowego odurzenia są rzeczywiście bardzo przyjemne i bez żadnej chęci demonicznego szkodzenia komuś można chcieć mu to wątpliwe dobro wyświadczyć i 2) kokaina paraliżuje wszelkie ośrodki hamujące, zmuszając często do czynów, które nazywają się nieobyczajnemi, a którego to terminu używa prof. Muszyński w znaczeniu niezwykły. Oczywiście nie dowodzi to, że ja byłem zgwałcony pod kokainą przez jakiegoś hrabiego — wogóle nie tylko przez hrabiego, ale wogóle powtarzam zgwałcony nie byłem, jako że wbrew opinji, do homeseksualizmu mam wstręt nieprzezwyciężony. Ale przez dziwną intuicję opisałem tę scenę w powieści, kiedy w normalnym stanie nic w sobie homoseksualnego nie mający osobnik, daje się uwieść człowiekowi o wrodzonej inwersji. Jak mi mówił potem pewien mój znajomy, znający monografję o kokainie Meyera, są tam cytowane realne wypadki tego rodzaju, o których nigdy nic nie słyszałem.
Niebezpieczeństwo kokainy polega nietyle na przyjemnościach, których dostarcza, co na nieproporcjonalnie przykrzejszej reakcji, która po jej używaniu następuje. Twierdzę, że ludzie, którzy stają się nałogowcami, nie starają się przy następnych użyciach tej ohydnej trucizny „dostąpić” znowu
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.