przypuśćmy po kilku miesiącach używania towarzystwa „białej wróżki”, to możemy na podstawie tych danych po jednorazowych zatruciach, wyobrazić sobie w przybliżeniu, co się dzieje w duszy nałogowego kokainisty, chcącego uwolnić się od bezecnego przyzwyczajenia. Poza tem wyobrażeniem nie jestem w stanie podać żadnych danych więcej, ponieważ, jak to już wspomniałem, dwa razy tylko pozwoliłem sobie na eksperyment „dwudniówki” i nigdybym więcej na to, jak i na jednorazowe zresztą użycie „śniegu”, sobie nie pozwolił, mimo iż muszę skonstatować, że w rysunkach robionych pod wpływem kokainy w małych, dziecinnych wprost z punktu widzenia nałogowego narkomana, dawkach — i to zawsze w kombinacji z dużemi stosunkowo dawkami alkoholu — dokonałem pewnych rzeczy, którychbym w normalnym stanie nie dokonał. Jeśli się jednak weźmie pod uwagę te szalone spustoszenia umysłowe, które wywołuje nałogowy kokainizm, rzecz jest nie warta poprostu funta kłaków. Chyba, że ktoś uzna, że pewien charakter kreski w rysunku, lub że pewna, nie dająca się inaczej dokonać, deformacja twarzy ludzkiej, czy harmonja barw, lub układ całości, jest dla niego czemś naprawdę najważniejszem, bez czego życie jego jest istotnie djabła warte. Ale myślę, że coraz mniej jest osobników, nawet między artystami, którzyby w ten sposób myśleli. Ja, który byłem do pewnego stopnia idealnie w tym kierunku predysponowanym, przezwyciężyłem ten światopogląd „artystycznego zatracenia się w życiu” i to powinno być
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.