nie kieruję się ani osobistemi względami, ani polityką, ani niczem innem, oprócz tego, czy uważam daną rzecz za artystycznie dobrą, czy złą. Niestety muszę stwierdzić, że ten stosunek do dzieł sztuki jest u nas rzadkością.
7) To, co pisze drugi mój bardzo przykry „wróg“ Karol Irzykowski, o stosunku krytyki do dzieł sztuki poprzez autora jest bardzo słuszne. Babranie się w autorze à propos jego utworu jest niedyskretne, niestosowne, niedżentelmeńskie. Niestety każdy może być narażony na tego rodzaju świństwa. — Jest to bardzo nieprzyjemne.
P. S. Za „przykrego wroga“ uważam takiego, z którym nie można walczyć wskutek braku u niego określonego jednoznacznego systemu pojęć i takiego, który nie jest szczery w stosunku do samego siebie — nie analizuje siebie dość starannie, przystępując do krytyki czy polemiki, no i nie rozumie idei przeciwnika.
8) Zaznaczę jeszcze, że powieść ta jest drugą, którą napisałem. Pierwszą „622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta“ napisałem w latach 1910—1911. Z powodów niezależnych odemnie nie może być wydana.
9) Powieści nie uważam za dzieło sztuki, według mojej definicji, sztuki wogóle. Poglądy na powieść wyraziłem w krytyce „Wniebowstąpienia“ J. M. Rytarda w styczniowym „Skamandrze“ z r. 1925.
10) Nikt nie zmusi mnie abym pięknie brzmiące słowo dwusylabowe: „tryumf“, drukował „triumf“. Zamienia się ono w ten sposób na jednosylabowe, niezgodne zupełnie z duchem polskiego języka. Niemożna dla jakichś wymagań pisowni zmieniać przyjętego od wieków brzmienia słów, tembardziej, jeśli objektywnie w poprzedniej pisowni brzmią one lepiej. Zdaje się, że to wszystko.