że nadchodzi rewolucja. Wszystko było już tak nudne, ramolciowate, bezprzyszłościowe i bezpłciowe, że najwięksi nawet zakalcowaci zakamienialcy cieszyli się gdzieś na dnie zamarłych ośrodków niespodzianki. Tak cieszą się wojną, rewolucją, lub trzęsieniem ziemi ludzie, nie mający odwagi strzelić sobie w łeb, mimo przekonania o słuszności tego zamiaru. Samo się załatwi, myślą sobie, coraz bardziej oddalając się od śmierci. A kiedy wreszcie przyjdzie, liżą ewentualnie ręce katów, błagając o jeszcze jedną chwilkę — byle nie teraz. Nie cieszyli się tylko ludzie coś posiadający, a następnie: A) sportsmani — rewolucja mogła odwrócić uwagę publiczną od ich niezmiernie ważnych rekordów; B) dancigmani — oczywiście rewolucja oznaczała dla nich paromiesięczną przerwę w tańcach: C) businessmani: przerwa w ich owocnych pracach mogła być dla nich długa i zakończona ewentualnem przeniesieniem się w aktualną nieskończoność (w małości czy w wielkości to obojętne), czyli w Absolutną Nicość i D) jeszcze jeden wymierający gatunek Istnień Poszczególnych — ale mniejsza o to.
Na rewolucję, jak na wszystko zresztą, patrzeć można z dwóch punktów widzenia: normalnego, psychologiczno-społecznego i jego pochodnych punktów widzenia poszczególnych nauk, albo też metafizycznego, t. zn. rozpatrując ją jako wynik praw absolutnych, rządzących każdem możliwem zbiorowiskiem istot. Pewne wypadki, jak to słusznie twierdzi Bronisław Malinowski w pracy swej o „Wierzeniach pierwotnych“, zdają się najbardziej predysponowane do wywołania tego specyficznego i coraz rzadszego w dzisiejszych czasach stanu: bezpośredniego pojmowania dziwności życia i wogóle istnienia. Ale bynajmniej nie jest słuszne twierdzenie, że jakikolwiek stan silnego napięcia uczuć jest w możności przerodzić się w uczucie zupełnie nowe, religijne: stworzyć je jakby z niczego. Pseudo-naukowość
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.