wdzięcznem stworzeniu) to tegoby wcale nie było: tego kościoła, Wyprztyka, chrztu, tego Atanazego, ogłupiałego od pożądania mego ciała — nie byłoby nic.“ Pierwszy raz (tamto objawienie w dzień nawrócenia niczem było wobec tego) odczuła namacalnie jakby niepojętą ideję niebytu. I wdzięczność dla tego małego, czerwonego, nieposłusznego stworzonka, tam w szufladzie jej nocnego stolika, wypełniła jej oczy gorącą falą łez, płynących gdzieś aż z pod serca. Życie wracało: to ukochane, straszne, obrzydliwe, a jednak tak blizkie życie. „Będę jego kochanką, będę...“, pomyślała z nieznanem dotąd uczuciem o Atanazym i przestraszyła się poraz pierwszy spełnionego w myśli grzechu w tem świętem miejscu. „Nie, nie, nigdy“, kłamało coś zawzięcie. A jednocześnie ktoś obcy śmiał się w niej bezczelnie, z cynizmem. „Szatan“, pomyślała. „Nie wypędził go jeszcze całkiem ze mnie, biedny ojciec Hieronim.“ Prepudrech nie istniał dla niej zupełnie. Stał jeszcze tam pod filarem, piękny jak prawdziwy książe z perskiej miniatury, nie mogąc ruszyć się z miejsca, kiedy przechodziła koło niego, jak demon zniszczenia, w koronie świętości, obcej całemu jej jestestwu, wiary. Stanowczo dawka przeżyć była za wielka. „Jak wytrzymam do wieczora i potem jak przetrzymać tę noc. Umrę przedtem napewno. Chyba upić się jak świnia, nie myśleć, nie czuć nic za jakąbądź cenę“. A jutrzejszy dzień stawał przed jego złamaną myślą, jeszcze groźniejszy niż ta noc piekielna, której pragnął i bał się do obłędu. Jak unieść ten jej przeinteligentniały mózg na tym małym móżdżku pospolitego, arystokratycznego bubka? Jak dać jej erotyczne czysto szczęście, w tej całej komplikacji, która najpotężniejszego byka do bezwładu doprowadzićby mogła? Hela ocknęła się nagle przed Atanazym, stojącym w pierwszym rzędzie szpaleru, między jakiemiś straszliwymi potentami żydowskiego kapitału, który teraz oto, przez chrzest Bertza znaleść miał zaczepienia
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.