Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

nem, czemś wielkiem, czegoby pojąć nie mogła — zatym czołgałaby się przez wszechświat cały, czekając na jego chwilkę odpoczynku — nie upadku — taki pokonałby jej nienasycony sadyzm. Może Tempe, gdyby... Na razie był tylko jeden Atanazy. Miał tę wyższość nad Tempem, że był piękny i podobał się jej więcej. Ale czyż od tego to tylko zależy? „To straszne, ale ja go chyba kocham. Jak jest pijany jest tak silny psychicznie, jak powinienby być normalnie, aby być »tym«“. Rozdarły się nagle jakieś zasłony i wszystko zaczęło się dziać naprawdę, stwarzając widowisko psychologiczne dla jej Boga, tej karykatury prawdziwego Boga księdza Hieronima. Gdyby ten łowca dusz mógł wiedzieć jak straszne popełnił świętokradztwo, zaszczepiając katolicyzm w ciemnej duszy Heli, umarłby z rozpaczy, że nigdy zbawionym nie będzie. Siedział rozparty starzec, sam w swej loży proscenjowej. Naprzeciw była loża djabła. Od czasu do czasu zamienianie spojrzeń, a w antraktach rozmowa o innych rzeczach — matematyce, filozofji, socjologji. A na scenie trwał w mękach cały świat nieskończony, i święci patrzyli na to w pierwszych rzędach parteru cztero-wymiarowej widowni. Potworność tego skromnego obrazka była wystarczająca w duszy dwudziestodwuletniej, świeżo nawróconej katoliczki. Widziała na tej scenie siebie, gwałconą przez Atanazego, pół-zwierza cudownej piękności i siły. A na to patrzył cały parter i Bóg, mrugając znacząco na djabła. Obraz ten podniecił ją do szału. Oto do czego w tej złej duszy zużyta była wiara! A może nie była złą, tylko nieszczęśliwą, jak ten pijany męczennik siedzący tuż obok niej? Hela myślała: „Metafizyczne nienasycenie, które znajduje tylko częściowe spełnienie w ochłapach zła, rzucanych od czasu do czasu przez djabła. A społeczeństwo stwarza fikcje innych nasyceń, starając się z początku uświęcić to w wymiarze zaświatów — a potem już, po pewnej tresurze, nie zadaje sobie trudu, aby tak kłamać — i tak