żyję — i to w to. O Boże! Czemże są śluby dawane przez niegodne Ciebie sługi, wobec takiej miłości. Tak — to jest miłość“. Blasfemje podniecały ją jeszcze bardziej. Atanazy stał milcząc — [wspaniale wyglądał w nowym fraku. Widać było pewne deformacje…] Hela podniosła nogi do góry i nic nie mówiąc zdjęła jakieś przecudowne nad-majtki.
— Masz mnie — powiedziała tym swoim straszliwym głosem z wnętrzności. — Na całym świecie tylko my dwoje rozumiemy to jedno, to w to i tamto wszystko: jako symbol, jako wspólną potęgę, jako wybuch jednoosobowej jednolitej tajemnicy samej w sobie, a nie podłą walkę bydląt — to jest miłość, a nie te twoje sentymentalne, gąskowate migdalenia się.“ Kłamała bezczelnie, sycąc się jego upadkiem, wierzyła we wszystko święcie, korząc się przed jego potęgą — urojoną, czy rzeczywistą — wszystko jedno — „jak królowa z lokajem“ — pomyślała jeszcze. A potem zaraz: „Dlaczego ten właśnie — przecież mogłabym i jakiego księcia krwi. Czemu to ta nędzna kukła, a nie kto inny?“ Taką jest miłość… Atanazy runął na nią jak wieża, która połknęła czterdziesto-dwu-centymetrowy pocisk i nieodbitem pchnięciem krwawego wału gdzieś aż pod samo serce, przygwoździł ją do siebie, zdobył na wieki. I tylko co wypowiedziane kłamstwo stało się na chwilę prawdą. To była rozkosz. Jak maszyna posiadł ją 2 razy, nienasycenie, gwałtownie. Nie zastanowił się nawet nad tem czy jest dziewicą, czy nie. A ona z bólem straszliwego wstrętu i tryumfu, z uczuciem nieznośnej, rozsadzającej wszystko rozkoszy, oddawała się już przyszłej pokucie. Jeszcze nie wiedziała co ma czynić, aby być szczęśliwą — nie znała siebie — nie zgłębiła jeszcze swego sadyzmu. Nie — nie było dla niej miłości na tym świecie. „Co za nieszczęście być taką“, pomyślała z głęboką litością nad sobą samą. Ale jednak i w tem było coś, co przerastało jej dotychczasowe doświadcze-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.