Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

myślowe zakamarki. Precz ze słabością, nawet wobec rzeczy oczywiście szlachetnych, o ile nie leżą naprawdę na istotnej linji przeznaczenia. Przez cierpienie na szczyty życia — to jeszcze można wytrzymać. Ale cierpienie moje własne, a nie jakichś tam »łapserdaków«“. Już miał się spytać sam siebie: „no dobrze, ale w imię czego“, ale się wstrzymał w porę. Bezlitosny w grozie swej obojętności widok słonecznych gór potwierdzał Atanazemu tę prawdę. „Ale tylko co widziany wolowaty nędzarz żyje też w tym świecie, tylko go nie widzi — w tem jest różnica. Ale i dla mnie nie nadługo wystarczy ten widok — to są chwilki — trzeba kimś być. A znowu co do tego kretyna (poco ja go zobaczyłem, psia-krew!?) to jak zaprowadzić tę niwelistyczno-chrześcijańską równość — jak zrównać takiego wolowatego z generałem Bruizorem na przykład? W przyszłości będzie tylko odpowiednie zużytkowanie pracy wszystkich w coraz bardziej specjalizującem się społeczeństwie i lepsze, odpowiednie wynagrodzenie — nic więcej. Ale to podobno dzieje się dziś w Ameryce bez żadnego niwelizmu. A wartość ideji? Jest różnica dla tego, który trzymany jest w dyscyplinie, czy trzyma go całe społeczeństwo dla jego i ogólnego dobra, czy jakieś indywiduum dla swojej fantazji. A nieskończoność apetytów, które płyną z jedyności każdego indywiduum w nieskończonym wszechświecie? Chyba zanikną w dalszym rozwoju społecznym. Nie — nie rozstrzygnę tego problematu. Kłąb sprzeczności.“ Zniechęcony zaczął znów patrzeć na góry.

INFORMACJA


[Czerwona oczywiście i wspaniale urządzona willa Bertzów stała na krańcach wsi, otaczającej rozległe kuracyjne miejsce, Zaryte. Hela zajęła się zorganizowaniem gospodarstwa, na czele którego stanął jej „butler“, tak wspaniale nazwany stary Antoni Ćwirek