nizacji niewytłomaczalnem byłoby to, że coś wogóle istnieje: świat nie może być tylko zbiorowiskiem istnień — musi być więc organizacją, skoro jednem istnieniem być nie może“. Z tych „witalistyczno-bijologicznych bzdur“ śmiał się otwarcie niedawno przybyły Chwazdrygiel, przed którym Atanazy zwierzał się czasem, w chwilach upadku, ze swoich wątpliwości. Ale teorje nowoczesnych materjalistycznych bijologów, implikujące wszystkie nierozwiązalne problemy i przeskakujące niezgłębioną przepaść między poglądem psychologistycznym — czystych jakości, a fizycznym, w sposób pozornie ciągły, (od elektronów do komórek przez ciała białkowate), które to teorje tym „bzdurom“ przeciwstawiał, były tak naiwne, że Atanazy zniechęcony, powracał znowu do swojego „systemu“. Ale Chwazdrygiel, nie wychodząc poza swój bijologiczny fizykalizm, zaczynał na serjo pojmować, że sztuka, na którą patrzył również jako na zjawisko socjologiczno-bijologiczne, sprowadzalne ostatecznie, jak wszystko w jego koncepcji, do ruchu ładunków energji, była jego istotną drogą. Uczuwał, nawet nie tylko jak wtedy pod działaniem kokainy, ale i teraz upiwszy się poprostu rzadkiemi specyfikami z piwnicy Bertzów, nieusprawiedliwiony żal do nauki, że go oszukała, ukazując mu fantomy wielkich problemów, które już w jej obrębie dawno wyczerpane zostały. Konsekwencją upadkowego kierunku we wszystkich sferach, z wyjątkiem jednej: społecznego rozwoju, była zabójcza. Ogólne zaś, zaprawione metafizyką, tęsknoty i porywy społeczne stawały się wobec konkretnych wypadków czemś zupełnie nierealnem: nie miały żadnego punktu zaczepienia o stającą się rzeczywistość. Tymczasem jeszcze Bertz był przy władzy i można było przynajmniej rozmawiać o wszystkiem spokojnie. I może, gdyby mu zostawiono kierownictwo naczelne, potrafiłby rozwiązać problem podziału ziemi przez organizację powolną kooperatyw rolnych.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.