nagle poczuł Atanazy absolutną pewność że tak, czy inaczej zabije znienawidzonego blondasa. Rozmowa przestała się kleić i całe towarzystwo, zwarzone jak nać kartoflowa przez przymrozek, rozeszło się szybko.
O 7-ej zjawili się już świadkowie Tvardstrupa, jacyś dwaj krajowi sportsmani, obwieszeni nagrodami i znaczkami. Jeden szczególniej o twarzy na zwierzęco zaciekłej i chytrych oczkach, wzbudził szczególną nienawiść w Atanazym. Natychmiast rozwścieczony Don Juan uwiadomił księcia i Jędrka o ich przybyciu. Konferencja odbyła się à la fourchette, w wyniku czego pojedynek naznaczono na jutro rano. Szwed umiał się bić oczywiście tylko na ciężkie szwedzkie rapiry, któremi jak na złość dość słabo władał Atanazy, będąc specjalistą we floretach. Ale przyjął wszystkie bardzo ostre warunki — walka do zupełnego obezwładnienia. Był pewnym zwycięstwa, ale w inny sposób, niż przed pojedynkiem z księciem. Wtedy uczucie dla Zosi dawało mu iluzoryczną nietykalność — było to coś zewnętrznego, nie wchodzącego w samą istotę tego pojedynku, a raczej związane było, naprzekór jakby, z przeciwnemi całej sytuacji siłami o innych etycznych wskaźnikach. W tym wypadku czuł przewagę swojej wściekłej żądzy, miał rację z punktu widzenia swego gatunku, jako samiec, bijący się o samicę, która więcej wartości przedstawiała dla niego niż dla tamtego. A jednak wszystko to była bzdura — Tvardstrup był podobno mistrzem w tej broni, na którą zgodził się Atanazy. Na szczęście nowa ustawa, pozwalająca na prawidłowy pojedynek na białą broń, wydana przez generała Bruizora, nie została jeszcze skasowana. Dla pewności jednak napisano obustronne listy samobójcze [w razie kłucia, które było naprawdę niebezpieczne, można było samobójstwo upozorować] i pod względem formalnym sprawa przedstawiała się wspaniale.
W pewnej chwili Atanazy pomacał rurkę z białym
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.