szarpnęła całem jego jestestwem („jelitestwem“ = miękkie, krwawe aryjskie flaki stanęły dęba jak spiętrzana fala nad otchłanią czarno-czerwonego, żydowskiego, duszącego, złowrogiego czegoś — czego, nie wiedział). Sytuacja była zaiste złowroga. „Verhängnissvoll — Friedrich Nietzsche — Jenseits von Gut und Böse — Schicksal — Sasza Schneider — męski, belzebubi demonizm brodaty, wogóle obrośnięty — tylko to jest coś warte — bezpośrednie przeżywanie“. Szereg tych asocjacji przerwał mu jej dawno znany, z tamtej „popojki“, pocałunek.
— Czy chcesz zupełnie, czy mogę cię tylko całować? — wybełkotał na przekór tym myślom.
— Rób co chcesz! Nie pytaj! Kanalja! Idjota! Niedołęga…! — posypały się wyzwiska. Najwyraźniej Hela starała się podniecić do wyższych natężeń szału. Chwycił ją za bezwładne bezkształtne jakby ramiona i gniotąc ją z całej siły w bydlęcej wściekłości, wpił się bezświadomym rozkoszy pocałunkiem w jej wargi. A już za chwilę rozpoczęły się tak dobrze znane, a jednak zależnie od nowego objektu wiecznie nowe świadome erotyczne przyjemnostki. „Czyż nie byłoby prawdziwem szczęściem trwać ciągle w tym stanie bydlęcej bezświadomości: być bykiem, wężem, a nawet owadem, czy też dzielącą się amebą, ale nie myśleć, nie zdawać sobie sprawy z niczego…“ zdążył jeszcze pomyśleć Atanazy, a zaraz potem: „A każda bestyjka inna“ — szepnął w nim jakiś głos słowa Kazia Norskiego z „Emancypantek“ Prusa. „Przereklamowana przyjemność“ — przypomniało mu się zdanie Chwazdrygiela, bijologa ze szkoły Loeba. „Nie — nie przereklamowana — tylko zbyt długie pożycie z jedną kobietą pociąga wzrastanie przewagi elementów onanistycznych erotyzmu, na niekorzyść prawdziwej dwu-osobowej płciowości: to wspólne babranie się w wysublimowanem świństwie, ten urok dwoistej nieprzyzwoitości — wszystko to zatraca się powoli we wzajemnem do siebie przyzwyczajeniu. Sa-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.