wbrew zasadom Czystej Formy w muzyce: był to jakiś straszliwy taniec kołyszący się między męką Bytu, a zupełną nicością. Hela mówiła spokojnie.
— Dziś będę w nocy sama. Nie zasnę. A jak Zosia zaśnie przyjdź do mnie. Azio idzie na muzyczny seans do tamtej dziwki. Zapomniałam ci powiedzieć, że zerwałam z nim. To znaczy nigdy nie oddam mu się już. Przez Ćwirka dowiedziałam się, że mnie zdradzał już od dawna z tą warjatką Hlusiówną. Tam też mają być jacyś młodzi górale dla Łohoyskiego. Możemy potem pójść podglądać ich. Ćwirek obiecał zostawić szparkę w firance. — Atanazego nieprzyjemnie uderzyła ta niewyłączność jej myśli: ona mogła mieć jeszcze jakieś projekty „na potem“, jakieś idjotyczne podglądanie tamtych po tem — dla niego to właśnie było szczytem życia. Poczuł niebezpieczeństwo i postanowił zdobyć nową siłę. I tu błysnęła mu myśl nieznana: „czy tworząc inną, programowo złą siłę dla opanowania jej, nie stworzę czegoś naprawdę nowego w sobie? Może jestem jeszcze przygotowany do innych przeznaczeń i to jest tylko rodzajem próby?“
— O czem myślisz? — spytała Hela, zbliżając płomienną, natchnioną twarz do jego, ściętego w bydlęcej już zadumie, zwierzęcego, przepięknego „pyska“.
— O tem, co ty stworzysz we mnie. Ale muszę cię wpierw zdobyć. Jeszcze nie jesteś moja. Wiem wszystko. Nikt nie mógł ci tego dać, co ja, bo ja ryzykuję wszystko, całego siebie: nie boję się wewnętrznych niebezpieczeństw. Tylko dla mnie twoja miłość jest tak niebezpieczna, bo jestem tym jedynym, który musiał być tylko twoim. Nonsens — to jest niewyrażalne. — Znowu poczuł potworny wstręt do własnych słów, ale mimo to mówił dalej — nic innego nie mógłby powiedzieć. — A może wtedy życie moje nabierze wreszcie sensu. Zatracając się w tobie, może odzyskam siebie na nowo. Ja cię nie okłamuję, że jestem kimś bez ciebie:
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/320
Ta strona została uwierzytelniona.