Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/364

Ta strona została uwierzytelniona.

się programową względnością osobistą wobec ci devant aristos — również pewna forma snobizmu. Rozprawa miała się odbyć niedługo, mimo, że główni świadkowie uciekli zagranicę. Ale co to kogo w tych czasach obchodzić mogło. W prowincjonalnej stolicy dopiero poznał Prepudrech rozkosze prawdziwego więzienia i zaznajomił się gruntownie z niwelizmem, siedząc, podczas śledztwa jeszcze, w jednej celi z Sajetanem Tempe, z którego ważności, mimo przypadkowego uwięzienia w jakiejś pomniejszej organizacji, nikt sobie wtedy sprawy nie zdawał. Miał szczęście ten przeklęty Tempe, że najwięksi jego wrogowie zginęli w pamiętnych dniach listopadowych. Jeden stary Bertz wiedział coś o tem, ale milczał na wszelki wypadek, ze względu na niepewną przyszłość. Tam to definitywnie stał się Prepudrech artystą i zaciekłym niwelistą jednocześnie. Czego nie dokonało samo uwięzienie dokończyły rozmowy z Sajetanem, którego djalektyka była nie do odparcia. Czekali obaj przewrotu jak zbawienia. Wkrótce rozeszły się ich drogi: Tempe pozostał w więzieniu śledczem, a skazany (dzięki interwencji poczciwego Bertza, a pośrednio i Heli) tylko na dwa lata, książę (obecnie towarzysz Belial in spe), przeniesiony został do „zakładów poprawczych“ w Górach Świętokrzyskich. Wyrok zniósł spokojnie jak prawdziwy artysta. Ale odjechał z obietnicą Tempego natychmiastowego uwolnienia go w razie zwycięstwa niwelistów. Obiecywał sobie, że nawet dwa lata wytrzyma, a całą młodą energję włożył w niepohamowaną twórczość muzyczną. O Heli, od chwili wystrzału, nie myślał prawie zupełnie. Jakoż Tempe dotrzymał swego przyrzeczenia. Już w kilka miesięcy towarzysz Belial opuścił miejsce kaźni z plikiem takiej marki utworów, że zaraz prawie mianowany został Głównym Komisarzem dla muzyki — ale o tem później.
Łohoyski, zostawszy sam w willi Bertz, z pensją wypłacaną mu przez „butlera“, z właściwą tylko prawdzi-