mem sobą w bezpośredniem przeżywaniu, czyli poprostu zwierzę. Koniec: głowa dotyka delikatnie muru, nie waląc weń nawet... —
— Chodź już. Jeśli zostanę totemistką, ty będziesz zwierzem, którego będę czciła.
— I zjesz mnie uroczyście w rocznicę nawrócenia?
— Nie: będę cię zjadała codziennie, a ty będziesz się odradzał w płomieniach mojej żądzy... —
— Nie mów już. Boję się ciebie. —
— Ten strach twój, to moja największa rozkosz. — Otoczyli ich bronzowi ludzie w białych, powłóczystych szatach i słuchali ich dziwnej mowy. Nad jeziorem robił się gwałtowny świt.
— Boję się, że jestem już tylko zwierzęciem. Chwilami nie wiem, kim jestem. —
— Nie wiedziałeś nigdy i nie dowiesz się. Żyjesz tylko we mnie. Jesteś moim snem o ziszczonym szczęściu.
— A ty kim jesteś?
— „Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży
Lecący z jękiem w dal — jak głuchy dzwon północy.
Ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
Iskrą mych bólów, gwiazdę mej bezmocy“ —
powiedziała nagle początek wiersza Micińskiego „Lucifer“. Atanazemu zrobiło się jej żal, a jednocześnie wstyd za nią. I znowu poczuł, że ją kocha, że ona też jest istotą ludzką cierpiącą, okłamującą się, szarpiącą się w sprzecznościach. Pierwszy raz odczuł ją taką, jaką jest sama dla siebie. „Kocico, wężu i biedna oszukana kozo!“, pomyślał Atanazy słowami, które Nikefor mówi do Bazylissy Teofanu w dramacie Micińskiego „W mrokach złotego pałacu“. A jednak na chwilę doznał wrażenia, że coś w niej jest naprawdę niesamowitego: jakieś kobiece wcielenie Lucifera — djabli wiedzą co. [Myśli swoich na temat Zosi i możliwości dokonania jakiegoś czynu tam, u niwelistów, nie zwierzył Atanazy
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/389
Ta strona została uwierzytelniona.