gwiazd i mgławic Mlecznej Drogi. „Świat jest jednem wielkiem więzieniem“, pomyślała Hela i gwałtownie zapragnęła katolickiego pogrzebu — ale wspaniałego, takiego, jaki miała niedawno księżna Mazowiecka. To przekonało ją ostatecznie o konieczności chrztu.
— Jutro przechodzę na katolicyzm, — rzekła głośno, tak, jak gdyby mówiła o jakiejś przejażdżce autem.
— Nie może być! Czemu, Jaśnie Panienko? — spytała Józia głosem poufnym. — Hela zwierzała się jej czasami ze swoich najtajniejszych myśli.
— A tak: pora pomyśleć już raz o zbawieniu tej nikomu niepotrzebnej mojej duszy. Przecież tylko u was można być wybawionym z tej piekielnej matni sprzeczności — odpowiedziała Hela, nagle zamyślona.
Józia ubrana była w ciemno-bordo sukienkę i cynobrowy fartuszek z takąż koronką. Wogóle czerwoność przeważała w całym pałacu Bertzów: obicia ścian i mebli, dywany, a nawet specjalnie dobierane obrazy, miały jako zasadniczy kolor, czerwień we wszystkich możliwych odcieniach. W sali jadalnej, oprócz paru obowiązkowych martwych natur, o czerwonych częściach składowych, wisiało trzydzieści kilka kopji portretów samych kardynałów i arcybiskupów.
Była to jedyna oficjalna perwersja starego Bertza. Hela wychowana w czerwoności tej od dzieciństwa podzielała w zupełności gust papy.
— Ja jednak mam większy szacunek dla żydów, którzy nie zmieniają religji… — zaczęła Figoniówna.
— Józia nic nie rozumie. Tu niema na dnie żadnego interesu. Co innego, że papie może dogadza to w tej chwili, ze względu na jego afery z Włochami, ale ja jestem ponadtem. Chcę raz przestać kłamać i doprowadzić do końca to, co jest już we mnie rozpoczęte, a nawet w większej części zrobione: z całej mojej kultury jestem aryjką, mimo pewnych żydowskich narowów, Kłamstwo tej waszej wstrętnej, umiarkowanej demo-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.