Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/397

Ta strona została uwierzytelniona.

dziej opornych wysyłano na kursa uzupełniające, połączone z torturami, z których niektórzy wracali na wysokie stanowiska, a najbardziej zatwardziali ginęli powoli w mękach, znoszonych niewiadomo poco, bo przecież wszystko musiało być tak, jak było, czego zresztą czarno na białem dowodził Atanazy w swojej pracy filozoficzno-społecznej. Ale teorja jego, jako zbyt przesiąknięta dawnym, zamaskowanym indywidualizmem, nie znalazła — jak to się później okazało — należytego uznania. I powoli, gdyby nie pewne, czasem zbyt brutalne „nastawienia“ otrzymywane od sąsiadów (w Niemczech było to samo, tym razem na dobre), wszyscy przyszliby łatwo do przekonania, że tak być powinno — zmęczenie było straszliwe. Jak się okazało, stary Bertz doskonale mógłby idejowo przystosować się do nowego ustroju. Uparł się tylko jak mrówkojad, nie chcąc swych zagranicznych kapitałów ofiarować przychodzącemu do władzy rządowi, o co go prosił dowódca oddziału, który zdobył jego pałac. Za to zginął mężnie, syt zresztą życia i trochę już zmęczony. A uczynił tak przez miłość dla córki. Dowiedziawszy się o tem Hela, cały dzień spędziła w domowej kapliczce Sziwy, ale nazajutrz orgja rozpoczęła się na nowo z potrojoną gwałtownością. O dziwo (tak: o dziwo) nawet Wyprztyk przystosował się do warunków, zostawszy głównym dyrektorem Instytutu Kultów, ale pod maską tą dbał tylko o to, aby jego religji, jedynej w którą wierzył, nic złego się nie stało. Bo katolicyzm nie miał dobrej marki u niwelitów. Nauczyli się jednak nie niszczyć wszystkiego, tylko zużywać co się dało, w miarę możności dla swoich celów. Była to ideja Sajetana Tempe — tego przeklętego, co zawsze miał rację. Drugą jego ideją było przetworzenie systemu niwelistyczno-komunistyczno-państwowego w postępowy syndykalizm — ale to wymagało trochę więcej czasu. Nie miał zamiaru tego dożyć, tylko zbudować podstawy.]