Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/398

Ta strona została uwierzytelniona.

W tym czasie pisał do Heli Tempe, ale listu jego nie pokazała Hela Atanazemu, twierdząc, że jej gdzieś zaginął. Domyślał się Atanazy, że chodziło tu o jej pieniądze i zużycie osobistego jej uroku dla celów nowego porządku. Tak też było w istocie, przyczem dodane były lekkie oświadczyny: Tempe potrzebował widocznie jakiejś Egerji, odpowiadającej jego stanowisku i sile, która wzrastała z dnia na dzień, zamiast się zużywać. Była to jedna z tych tytanicznych natur, które rosną w proporcji do wielkości ciężarów i zadań. Ale na razie kombinacja zbiorowych wzruszeń erotycznych, miłości jedynego prawdziwego kochanka — spotworniałego do rozmiarów jakiejś metafizycznej bestji — i nowej religji, nie była jeszcze wyczerpana i wystarczała zupełnie księżnej Prepudrech — Duchess of „Pripadrècz“ — jak ją tu nazywano, a z nią razem i biednego tatarskiego szlachetkę.
Na uboczu, w cichym zakamarku ducha, rozrastała się w Atanazym spóźniona miłość do Zosi i zamiar złączenia się z jej widmem, w czystych sferach niebytu, po dokonaniu przedśmiertnego czynu. W miarę rozkładu zewnętrznej psycho-fizycznej skorupy rosła w nim tajemna siła, w którą składał skrzętnie — „ziarko do ziarka“ — aż będzie miarka. Miara i miarka przebrały się jednocześnie. Z temi orgjami i perwersjami wszystko było jeszcze dobrze, póki w grę wchodzili ludzie kolorowi: hindusi (bądź co bądź arjowie), malaje, chińczycy, burmani, mieszkańcy Sjamu, Anamici i inne mongołoidy. Ale kiedy powoli, w najbliższem otoczeniu Heli, pojawiać się zaczęli „biali“, a nadewszystko kiedy dopuszczeni zostali do tychże poufałości, co „coloured people“, Atanazy stanął trochę dęba, tembardziej, że zmuszony bywał do takichże samych psycho-fizycznych kombinacji, co z tamtymi. Bądź co bądź z początku pomogła mu trochę dawna ideologja Jędrka — „użyć wszystkiego“ — ale zdrowy instynkt przemógł, tembardziej, że siły na naj-