żej osady wśród plantacji gumy i herbaty, gdzie stawał Ragnarok-express, łączący Indje (po mostach między wyspami) Anaradżapura, Kandy i Colombo. Znalazłszy się w restauracyjnym wagonie odetchnął. Przygoda z tygrysem napełniła go nową siłą. Była to mała próbka, bardzo mała, ale wiedział już, że jądro najgłębsze jego istoty nie jest zniszczone. Sam wyjazd nie był tu jeszcze miarodajny — wypadek ten przekonał go ostatecznie do siebie. Miał się o co w sobie zaczepić, aby wyciągnąć się z bagna. Ale poza spełnieniem „czegoś rzeczywistego“ i śmiercią, życie nie przedstawiało dla niego żadnego już uroku. Miał wrażenie, że gdyby na świecie, a szczególniej w jego kraju, nie działo się nic nadzwyczajnego, zarazby zrobił odpowiedni użytek z rurki z białym proszkiem.
W szary, mglisty poranek opuszczał Colombo wielkim parowcem Peninsular and Oriental Company, czyli tak zwanym P. and O. Płaski brzeg ze srebrzystą, strzępiastą linją palm i wązkim paskiem żółtego piasku i jakieś komercjalne budy o czerwonych dachach, nad któremi unosiły się rude sępy i mewy, zasnuła mgła i tropikalny świat zniknął mu z przed oczu, jak dziwny sen, który trudno zrekonstruować po obudzeniu się. Na okręcie zrobiło się trochę gorzej. Musiał Atanazy uciec się do paljatywów. Uwiódł więc jakąś młodą wdowę po oficerze, zabitym w Indjach, wracającą do Anglji. Zakochała się w nim bez pamięci — nie znała biedaczka podobnych rzeczy zupełnie — wyższa szkoła Heli dawała wyniki zdumiewające. Potem jakaś brazylijska kokota z Rio, potem żona ohydnego holenderskiego byznesmana, potem perwersyjny romansik z córką „pursera“ — wkrótce miał cały harem, a każdy wie jak trudno jest załatwiać podobne sprawy na okręcie. Wszystko to nie dawało mu najmniejszego zadowolenia, ale bądź co bądź pomagało w tem, że coraz częściej myślał o biednej Zosi i swojej misji społecznej.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/404
Ta strona została uwierzytelniona.