Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

koju. Teraz dopiero, na tle spokoju tego domu, odczuł Tazio jutrzejszy pojedynek jako coś nieprzyjemnego, ale jeszcze żaden cień strachu nie musnął nawet jego świadomości.
Oczywiście myślał dalej: „Zadowolenie z własnej małości i usprawiedliwanie tego zadowolenia, przez metafizyczne ubezwzględnienie względnej wartości wszystkich uczuć w życiu. Słabość, dobroć, roztkliwienie nad sobą, płaski egoizm, szukający potwierdzenia w fałszywej dobroci, w tem właśnie roztkliwieniu i rozczuleniu. Wstrętne słowa!“ Jakże marne wydały mu się te wszystkie jego pseudo-myślątka, wobec ogromu potężniejącego ciągle uczucia, które zdało się być czemś objektywnie poza nim istniejącem, poza całą obrzydliwością jego psychicznych bebechów. Szczyt wieży tonął już w ciemnościach dla umysłu nieprzenikalnych, a widoma podstawa puchła w dziwacznych skrętach, unosząc na galaretowatem podłożu całość, z djabelskim sprytem wymyślonej, budowy. Wszystko trzymało się jak polip morski na cienkiej szypułce, pępowince, która lada chwila mogła pęknąć. (Temi słowami prawie, myślał o tem — co za upadek!). „I co wtedy, co wtedy“, pytał siebie, nie wierząc chwilami w rzeczywistość całej tej historji wogóle. „Może tego wcale niema? Och — jakże byłoby wtedy dobrze!“ I znowu: „Gdybym był kimś, artystą, twórcą życia, nawet marnym społecznikiem (czemu marnym?) uniósłbym to wszystko (to znaczy: Zosię, przyszłą teściową i willę chyba) w inny wymiar i stworzyłbym wielkość tego prawdziwą. Tak jak jest muszę brnąć w to takie jakiem jest. Umetafizyczniam to sztucznie, tworząc z tego udany absolut, ogólne równanie wiecznych praw, aby bez wstydu wobec samego siebie, oddać się straszliwej rozpuście czystego uczucia“. U natur tego rodzaju, co Atanazy, czyste uczucie jest tylko formą psychicznego onanizmu: tego znienawidzonego, skopanego z pogardą siebie, u-