Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

który bez twego księżostwa byłbyś pastuchem świń; ty, który dla karjery wyrzekłeś się równych sobie kobiet, jakichś parszywych, zidjociałych aryjskich pastuszek, aby być wielkim władcą w wymierającej pustyni katolickich omamień...
— Pamiętaj, że do stanu księżego zostałem zmuszony przez rodzinę i nie żałuję tego. Cześć za to mojej nieboszczce matce — złożył ręce jak do modlitwy. Umyślnie nie zwracał uwagi na jej obelgi — był to akt pokory. Hela śmiała się bezczelnie. — A teraz dosyć: Mówisz, że jesteś samotna — ja nie będę dla przekonania ciebie o słuszności moich metod odsamotnienia używał słów niegodnych twego rozumu, łagodnych powiedzeń o miłości i poświęceniu...
— Godnych za to tych związków kucharek, pomywaczek i szwaczek, w których sumieniach jesteś wielkim cudotwórcom i magiem, ojcze Wyprztyku.
— Milcz i słuchaj — zasyczał ksiądz i podniósł ciężką łapę do góry. „Gotów mnie zbić naprawdę“, pomyślała Hela. Ale od bicia do „tego“ jest tylko jeden włosek. A — gdyby nie to, że go potrzebuję duchowo, terazbym go uwiodła. Ciekawa jestem coby zrobił gdybym go tak oplotła rękami i nogami.“ Ksiądz nie opuszczał dłoni i nagle zwinął ją w groźny kułak. Hela skuliła się w łóżku, jak obita suczka.
— Tylko pozwól mi, ojcze na jedną rzecz: każę przenieść tu telefon z tamtego saloniku. Mój narzeczony i kochanek bił się dziś na pojedynku. Ja chcę się dowiedzieć... —
— Na pojedynku! Czy to jest po polsku? Nie i nie. Teraz będziesz słuchać mnie. — Powstrzymał ją od wyskoczenia z łóżka silnem uderzeniem palców po niebieskawem ramieniu. Syknęła z bólu i skryła się cała pod kołdrę. Wyprztyk mówił:
— Jesteśmy oboje dość naładowani filozofją, aby nie wiedzieć, że ostatecznie wszystkie znane systemy nie