dywagacyi — i z tem się możemy zgodzić. Przedstawienie w cyrku może być dużo zabawniejsze od wykładu teoryi równań różniczkowych. Nic to ani jednemu, ani drugiemu nie ubliża. Nie chcemy odwartościowywać tu tak sympatycznej sfery literatury essay’istycznej. Chodzi tylko o to, aby panowie i panie, piszący w ten sposób, nie uważali się za teoretyków Sztuki i nie twierdzili, że teorya, oprócz tego, co oni piszą, istnieć nie może i że jest tylko zagważdżaniem umysłów suchemi pojęciowemi igraszkami.
To samo stosuje się i do literatury, w której krytyka jeszcze jest trudniejsza niż w malarstwie, ponieważ jeszcze trudniej jest tam mówić o formie, w uniezależnieniu od t. zw. „treści“ i nie dać się unieść analizom psychologicznym, lub historycznym i społecznym badaniom, pod pretekstem, że się pisze o Sztuce. Z chwilą kiedy się uzna pojęcia jako takie za elementy poezyi, równoznaczne dźwiękom i sugestyonowanym obrazom i ściśle z nimi związane, a działania jako takie za elementy artystyczne teatru, możliwość mówienia o formie wzrasta znakomicie. Co do tych problemów musimy czytelnika odesłać na razie do artykułów naszych, drukowanych w „Skamandrze“.
Określanie gdzie co należy, odgraniczanie jednych sfer od drugich i zaliczanie dzieł poszczególnych do jednej lub drugiej, musi teoretyk pozostawić krytykom, którzy będą przeprowadzać
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Szkice estetyczne.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.