w dziełach swych dokładnie do żadnego z byłych wielkich mistrzów, ale ogólnie biorąc nie stworzyliby czegoś zupełnie nowego. Czyż nie tę samą wartość mają ostatecznie imitatorzy, lub interpretatorzy, dawnych stylów: jacyś neo-byzantyjczycy, czy neo-egipcyanie, powstali z ludzi, którzy poprzednio przeszli Monachium, Paryż i to nie tylko w oficyalnych Akademiach, ale jeszcze przemachnęli się mimochodem przez kubizm i futuryzm? Hodowla sztucznych dzieci, psychicznych karzełków — oto co może dać to w sferze Sztuki Czystej, pomijając już problemat indywidualności, tego zasadniczego elementu w twórczości artystycznej, której rozwinięcie się w tych warunkach, jakie może dać szkoła taka, jest mocno wątpliwe.
Postawiona teoretycznie zasada zupełnej swobody byłaby niezmiernie trudna do zastosowania w praktyce. Dowodem tego jest to, że bądźcobądź wszystkie dzieci Buszka rysują bardzo podobnie jedne do drugich, że styl ich jest jednakże au fond des fonds stylem samego twórcy szkoły. Czy możliwem jest, mimo przyzwyczajeń z dzieciństwa, następne zróżniczkowanie się stylów i wytworzenie się silniejszych indywidualności, pokaże przyszłość.
A gdyby tak tych pięciu, założywszy że są oni faktycznie zarodkami wielkich malarzy, po całej terapji Buszka, w świat wypuścić? Nnnna!!
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Szkice estetyczne.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.