tylko do nieporozumień[1]. Pojęcie zaś realizmu połączone tak z pojęciem formizmu doprowadziłoby do tego, że oba te pojęcia straciłyby swój sens istotny. Zrobiła się kompletna kasza.
Zasada, że „nieudolność zrozumienia utworu, zrozumiałego dla innych, nie może być brana za miarę jego wartości, a świadczy o lenistwie lub nieudolności odnośnego mózgu“ jest zupełnie niesłuszna. Nie możemy od nikogo wymagać, aby zrozumiał dany utwór. Możemy wymagać co najwyżej, aby zrozumiał ogólne zasady rozumienia. Nie możemy zmusić kogoś, aby lubił obrazy Picassa. Co najwyżej możemy go nauczyć, aby lubił ich, lub nie lubił, ale za to, co jest istotą tych obrazów, a nie nieistotnym a koniecznym ich balastem. Jeśli ktoś powie: nie lubię Picassa, bo nie podoba mi się jego kompozycya, harmonja barw i ujęcie formy, na to nie ma rady. Jeśli ktoś będzie mu zarzucał kwadratową łydkę, wtedy możemy się oburzyć i starać mu się wytłómaczyć, że nie o łydkę tu chodzi, tylko o znaczenie pewnej massy kompozycyjnej o pewnem kierunkowem napięciu, w stosunku do całości tej kompozycyi. Możemy tylko nauczyć ludzi, aby szukali w obrazach tego, co w nich znaleźć można, t. zn. czystego estetycznego zadowolenia, a nie
- ↑ Zaznaczamy, że różnicę tę, uznaje August Zamoyski. tylko że nie przeprowadza jej dość wyraźnie.