z tą samą furyą nowych geniuszów. Exemplum: Gauguin, Van Gogh i tylu, tylu innych. To samo dzieje się we wszystkich odłamach Sztuki i inaczej być nie może, bo Sztuka jest narkotykiem: nie jako pojęcie: „Sztuka“ (przez wielkie S), tylko jako suma dzieł poszczególnych. Z początku człowiek się nią truje i od niej choruje, potem doświadcza przyjemności, a następnie się do niej przyzwyczaja. Któż nie miał mdłości od pierwszego papierosa, któż nie doznawał szalonej rozkoszy palenia i któż się nie przyzwyczaił tak do papierosów, żeby nie wciągał zabójczego narkotyku z tą samą obojętnością, co czyste powietrze. Oczywiście porównanie to stosuje się do całych pokoleń, a nie do pojedyńczych ludzi.
Tragiczny jest los tych zdobywców nowych form, których dzieła uwielbia się po wiekach na zimno, nie mogąc być przez nie do niczego bezpośredniego pobudzonym. W naszych czasach gorączki i zblazowania zaczyna być to zjawiskiem coraz częstszem. Opis wszystkich zjawisk tych mógłby być częścią historyi Sztuki, gdyby raz już ktokolwiek naprawdę kompetentny takową napisał, uwzględniając przemiany form artystycznych, a nie pisząc o życiu, zwyczajach i obyczajach ludzi w różnych epokach historyi. Nic nie ma to wspólnego z teoryą sztuki, jakkolwiek powinno się na niej opierać, co nigdy się jednak nie zdarza.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Szkice estetyczne.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.