Z punktu widzenia realistyczno-psyćhologicznej ideologji, której wyznawcami zdają się być obaj dyskutujący, »temat« sztuki jest rzeczą bardzo ważną. Mimo, że Boy oświadczył się za nieistotnością »tematu«, »temat« i jego »odrobienie«, a nie formalne wartości, są właśnie tematem jego, niezmiernie skądinąd interesujących rozważań w dwóch tomach »Flirtu z Melpomeną«. W ciągu całej swej pracy recenzenta nie wspomniał Boy ani jednem słowem o Formie. Nie mogę czynić tu użytku z rozmów prywatnych, jednak w pewnej krytyce oświadczył on wyraźnie. że forma od treści, tak jak dusza od ciała, tylko »uderzeniem pałki w łeb« oddzielićby się dała. Podobny zarzut zrobił mi Leon Chwistek, twierdząc, że o Czystej Formie nie można mówić, ponieważ takowa nie istnieje. Zgadzam się, że jest to praktycznie biorąc, pojęcie graniczne, co już dawno [1] zaznaczyłem, jednak wydaje mi się poprzedni zarzut niesłusznym, a tego, że o Czystej Formie w obrazach mówić można dowiodłem parokrotnie. Chodzi o stworzenie odpowiedniego systemu pojęć.
Każda rzecz np. ma swoją formę i kolor. W rzeczywistości dwa te elementy nierozdzielnie są ze sobą złączone i żadnej formy bez koloru, ani koloru bez rozciągłości wyobrazić sobie nie można. Można jednak mówić o kształcie jabłka, w uniezależnieniu od koloru i o kolorze, w abstrakcji od kształtu. Podobnie rzecz ma się z formą dzieła Sztuki, pojętą jako konstrukcja, i z nieistotnemi, koniecznemi w procesie twórczym i istniejącemi w stworzonem dziele elementami życiowemi, czyli z t. zw. »treścią«. Oczywiście bez zanalizowania tego, co jest formą dzieła Sztuki i bez stworzenia systemu pojęć, określającego elementy Formy, jest to niemożliwe. Z drugiej strony raz trzeba
- ↑ »Nowe Formy w malarstwie«, Skamander NN. 1,2,3.