bistych wstrętów i upodobali krytyków do pewnych słów. Na to znów można odpowiedzieć: »dobrze, ale gdyby każdy zaczął pisać, nie przebierając w wyrazach, to ładnieby wyglądał język polski«. Zupełnie jest to słuszne, ale miary, któraby określała jakich wyrazów używać można, a jakich nie — nie posiadamy. Jest to problem podobny do problemu objektywnych kryterjów dla ocenienia wartości dzieł sztuki w całości. Z chwilą kiedy patrzymy na daną sztukę jako na odbicie możliwej rzeczywistości, możemy, na podstawie naszych ograniczonych osobistych doświadczeli, ocenić dokładność odbicia i, według równie osobistych wstrętów i sympatyj życiowych, wydać sąd czysto subjektywny: ujemny, lub dodatni. Objektywność sądów z punktu widzenia realistyczno-psychologicznego jest tylko złudzeniem krytyków, chyba, że będziemy wierzyć, iż na człowieka upoważnionego przez daną redakcję do krytyki i posiadającego swój fotel w teatrze, zstępuje jakaś moc tajemnicza, dająca mu w ręce cały aparat absolutnych sprawdzianów.
Podobnie możemy ocenić wartość języka, którym mówią osoby w danych sztukach występujące, o ile nie będziemy zastanawiać się nad gramatyczną wartością zdań, do oceniania której mamy pewne stałe zasady. Jednak i w tej sferze mogą one zawieść. Język przekształca się i zmienia, formuje go zmieniające się życie i nowe indywidualności w literaturze i jakkolwiek zmiany nie zachodzą tu może z tą gwałtownością, co np. zmiany w rozszerzaniu się prawideł muzycznych, to jednak musimy przyznać, że styl indywidualny powstaje za cenę pewnych odchyleń od praw w danej chwili obowiązujących.
Elementem analogicznym do tego, co nazwałem »ujęciem formy« w malarstwie, czyli stałą (względnie wykazująca pewne podobieństwa zasadnicze) konstrukcją najmniejszych części dzieła sztuki, nie będą-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/107
Ta strona została przepisana.