Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/111

Ta strona została przepisana.

lokalne, że już w drugiej wsi, czy gimnazjum, będzie niezrozumiałe i t. p. Ale czyż wszystkie słowa nie powstały w taki czysto-lokalny, a nawet osobisty sposób? Ograniczyć dany język do daty wydania pewnego kompletnego słownika — niepodobna. Chodzi o to z jaką siłą artystycznej konieczności dane słowo lansowane zostało, jak i przez kogo, a także w jakim celu. Dane słowo może mieć znaczenie jedynie w danej artystycznej konstrukcji i wcale dowodem jego konieczności nie musi być to czy następnie w życiu i potocznej mowie przyjmie się, lub nie przyjmie. W sztuce nie chodzi nigdy o bezwzględne wartości elementów prostych, tylko o ich stosunki w odniesieniu do całości formalnej konstrukcji. Podobnie jakaś śrubka wyjęta z lomomotywy może być nic nie warta, ale w lokomotywie samej odgrywa rolę ważną, a brak jej mógłby być powodem katastrofy. Na to wszystko nam powiedzą: »Co wolno Żeromskiemu, to nie wolno panu X.« Ale Żeromski nie był też odrazu tym ŻEROMSKIM. którego wszyscy (?) czczą, tylko był kiedyś właśnie panem X. Czas, w którym ostatecznie przesiewają się wartości artystyczne, pokaże to wszystko. Tymczasem chodziłoby o to, aby wartości słów, lub wypowiedzeń oddzielnych nie sądzić z punktu widzenia życia i nie kwalifikować powiedzenia w salonie na scenie: »ty, idjoto!« jako artystycznie niedobrego, ponieważ u pp. Y., u których bywam, tak nie mówią, przynajmniej przy gościach. Wartość powiedzenia danego w sztuce na scenie zależy od jego formalnej konieczności. Na to nam powiedzą: na to niema kryterjum. Ale niech-no krytycy realistyczni zanalizują swoje kryterja: sztuki »zagraniczne«, podróż do Paryża, romans z panią X, »fiye« u pp. Y. — nic więcej im nie zostanie prócz własnych przeżyć, no i trochę ukrytej w każdym człowieku zdolności odczuwania czystego Piękna Formalnego, zatłamszo-