Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/128

Ta strona została przepisana.

nemi, a reżyserem i aktorami jest niesprawiedliwem w stosunku do tych ostatnich. Wszyscy razem stwarzają oni rzecz dopiero na scenie, o ile naturalnie nie interpretują jej realistycznie, co z każdą sztuką zrobić można. Tak, jak każdą muzykę, nawet najbardziej klasyczną, można odegrać uczuciowo, podobnie ze sztuki, mającej tendencję ku Czystej Formie można zrobić bujdę »realistycznym bezsensie«, który jest, sądząc z wynurzeń Anatola Sterna celem futurystów polskich, w teorji negujących zupełnie Czystą Formę, przyczem niektóre z dzieł ich, mimo ich barbarzyńskiej teorji są dziełami prawdziwej sztuki, powstałemi jakby wbrew ich zasadom. Niezrozumienie mojej teorji jest powodem tego, że niektórzy utożsamiają moje dążenia z futuryzmem tak pojętym i wmawiają mi, że dążę do bezsensu życiowego w teatrze, jako takiego.
Sądzę, że nikt nie posądzi mnie tutaj o jakiś auto-panegiryk. Bronię pewnej idei, a nie moich sztuk, mimo iż śmiem twierdzić, że znajdują się one na tej drodze, po której musi pójść rozwój dzisiejszego teatru, o ile ten teatr nie ma się stać śmietnikiem realistycznej prawdy, która wszystkich już o wymioty przyprawia, albo miejscem, gdzie, przy pomocy ruszających się manekinów działacze społeczni, nie wiadomo po co pchający się na scenę, demonstrują swoje »«ideje«, zamiast napisać odpowiednią broszurkę. Dla chcących śmiechem wstrząsnąć nadwątloną przeponę i poprawić trawienie, powinny być również oddzielne instytucje. Poza pojęciami tragizmu i komizmu, poza pojęciem życiowej Prawdy, zarysowuje się przed nami w mglistych konturach świat oderwanego, metafizycznego, nie zmysłowego piękna w teatrze.
Czy zdołamy osiągnąć ten ideał bez perwersji, »nienasycenia formą« i formalnego rozwydrzenia, nie wiadomo. Życie płynie zbyt szybko i dlatego odrodze-