Jeszcze jedna kwestja. Znudziło mnie już systematyczne posądzanie mnie o nieszczerość i muszę dać w tej kwestji wyjaśnienie. Mimo, że sam stawiałem zarzut ten niektórym artystom i poznawszy większą ilość ich prac musiałem go cofnąć, uważam go za zarzut bardzo tani: jest to tak jak puścić o kimś plotkę, że oszukuje w kartach. Albo dam słowo honoru, że jestem szczery i będę musiał następnie bić się z każdym, kto mi zarzut nieszczerości zrobi, albo postaram się to wyjaśnić psychologicznie.
Śmiesznem jest posądzać kogoś o nieszczerość w jego artystycznej pracy, tylko dlatego, że zajmuje się jednocześnie teorją Sztuki wogóle, ale muszę przyznać się. że rozumiem to stanowisko. Gdyby ktoś znał jeden tylko mój obraz i przeczytał książkę p. t.: »Nowe formy w malarstwie« mógłby mi zarzut nieszczerości postawić. Ale gdy zobaczy tych obrazów 2000 (i wytrzyma to), nie będzie mógł już uważać wszystkiego, co maluję, za kaprys, tylko musi uznać to za moją wewnętrzną konieczność, chyba, że się uprze jak mrówkojad. To samo jest ze sztukami w teatrze. Gdyby kto przeczytał, lub zobaczył na scenie (proszę wytrzymać to przypuszczenie) 24 sztuki, które napisałem, nie mógłby tego przypuścić, chyba że musiałby uznać mnie za demona takiej klasy, że przypuszczenie to byłoby dla mnie nawet pochlebnem.
Proszę mi wybaczyć trochę zwierzeń, które powinny być pośmiertnemi: W 1918 r. napisałem pierwszą sztukę: »Maciej Korbowa«. (Przedtem w okresie około lat ośmiu, byłem dwa razy w teatrze). W rok później sformułowałem pierwszy raz teorję, która w czasie pisania »Macieja K.«. była dla mnie samego, prawie że nieznana. Od tego czasu (w 3 lata) napisałem 16 sztuk, nie licząc zupełnie na ich wystawienie; z tych trzy (»Straszliwy wychowawca«, »W małym dworku« i »Filozofowie i Cierpiętnicy czyli lada-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/130
Ta strona została przepisana.