Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/131

Ta strona została przepisana.

czyni z Ekbatany« są prawie że normalnemi, realistycznemi sztukami. Przypuszczam, że jest to wynikiem tego, że zacząlem pisać późno i, koniecznego w każdej pracy artystycznej okresu sentymentalno-realistycznego nie przeszedłem dość wcześnie i musiałem do tych rzeczy zawrócić.
Dalej cytuję z przedmowy, napisanej d. 9 maja 1921 r., do mojej tropikalnej trzy-aktówki p. t. »Metafizyka dwugłowego cielęcia«.
»Zarzuty zaś tego rodzaju, że w stosunku do szerokości teorji mojej, która nie wyklucza najdzikszego życiowego i logicznego bezsensu, [moje sztuki] są za mało dzikie i bezsensowne, że ludzie nie chodzą w nich na głowach, nie zjadają szklanek i nie wkręcają się jak korkociągi w betonowe płyty, są śmieszne i polegają na niezrozumieniu mojej teorji, która dla wielu tak jest prawie trudna do pojęcia, jak teorja Einsteina. Nie o sam bezsens tu chodzi, tylko o kompozycyjne możliwości. Zwalić na kupę szereg bezsensownych sytuacji i wypowiedzeń, zebrać parę bylejakich wyrazów, lub zasmarować byle czem kawałek płótna, łatwem jest zadaniem. Rozwinąć i zrealizować ogólnie i mglisto zarysowaną pierwotną koncepcję formalną jest zupełnie innego rzędu procesem psychicznym. Koncepcje takie przychodzą same przez się, nie są czemś uprzednio rozumowo wymyślonem, narzucają się w sposób bezwzględny, i aby je urzeczywistnić, walczyć trzeba z niemi czasem tak jak z dzikiemi bestjami. Dlatego to, o ile praca artystyczna ma być istotna, musi być bezpośrednią i niepodlegać teorji, oprócz ogólnej Teorji Sztuki, badającej związki istotne elementów Sztuki wogóle, a nie będącej programem danego »kierunku«. Z pomieszania tych dwóch ostatnich pojęć, wynika wiele nieporozumień między nową sztuką, a »znawcami«, tkwiącymi w naturali-