w swej lekkości, a badanie tego czy moja praktyka jest w zgodzie z teorją przez Emila Breitera, jest śmieszne wobec jego apriorycznyeh założeń i wyników czysto teatralnych, które w związku z inną sztuką byłyby niemożliwe. To nie jest megalomanja — tu chodzi o sprawiedliwość. Niech mnie ktoś »jedzie« za formalne błędy, ale niech nie odwartościowuje w sposób lekkomyślny i pełen złej woli mojej poważnej i szczerej pracy i to zdaje się (sądząc z wrażeń z próby) dopiero potem, jak cała krytyka wsiadła na mnie w nieistotny sposób. Breiter woli może tych, którzy nie opierając się na starych mistrzach (wyraźna aluzja do mnie, który udowadnia ciągłość sztuki »deformistycznej« z wielkimi mistrzami) tworzą całkiem nowe wartości — woli najwyraźniej futurystów i żałuje jakby, że sztuka ich nie stała się u nas oficjalną, tak jak w Rosji. Breiter woli tych, którzy posiadając nawet istotny talent niszczą go w sobie teorją naturalistycznego bezsensu, wykluczając kwestję Formy z Estetyki, ale są za to przez swoją koncepcję zatraty indywiduum zbliżeni do skrajnych partji społecznych. I to ten sam Breiter, który pisze w »Świecie!!«
Nie — nie powolny rozwój w kierunku Czystej Formy deprawuje artystę i pozorny brak związku między teorią, a praktyką (dla tych, co nie odróżniają Ogólnej Teorji Sztuki od programu jakiegoś »kierunku«) deprawuje gorzej krytyka pisanie recenzji przy zupełnym braku istotnego przemyślenia problemu Sztuki i twórczości, deprawuje nieokreśloność stanowiska, tani frazes i pewność siebie, niepoparta ani wiarą, ani rozumowaniem, ani istotną wiedzą. Zaznaczam przy tem, że używanie pojęć wprowadzonych przezemnie (»napięcie kierunkowe«, »nienasycenie formą« i t. p.) może być dopuszczalne jedynie w cudzysłowie z podaniem źródła, przy operowaniu zaś pojęciem rzeczywistości w tem znaczeniu jak to czyni Breiter, należałoby też
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/150
Ta strona została przepisana.