wspomnieć nazwisko mego teoretycznego wroga Leona Chwistka, który pierwszy pojęcie »wielości rzeczywistości« wprowadził.
Co do tego zaś na ile »pouczającem« dla mnie było przedstawienie »Tumora« i »Pragmatystów« to mogę zauważyć. że »pouczyło« mnie to, że Czysta Forma na scenie jest możliwa i że nasza krytyka teatralna, podobnie jak krytyka malarska, znajduje się w zupełnym upadku[1].
P. S. Pan Emil Breiter w »Krytyce« swojej moich »Szkiców Estetycznych« zdemaskował się już zupełnie jako ktoś niegodny dyskusji rzeczowej. Pozostawiam poprzedni artykuł bez zmiany i pokonywując wstręt, który wzbudza we mnie walka z tego rodzaju przeciwnikiem odpowiem mu jednak, ze względu na »dobro przyszłych pokoleń«. Zarzucanie komuś »programowej bałamutności« bez dowodów rzeczowych i »dorywczego wykształcenia filozoficznego« bez krytyki szczegółowej jego poglądów jest w sferze krytyki nieuczciwością. Deformowanie czyichś idei i następna walka z niemi, tak sfałszowanemi, może wynikać z dwóch przyczyn: albo a) z niezrozumienia z powodu braku odpowiednich danych umysłowych, albo b) ze złej woli. Że p. B.
- ↑ Krytyka zarzutów Breitera w kwestji działania znajduje się w rozdziale ostatnim o twórczości aktora.
Śmiesznem jest również biadanie p. Breitera na temat upadku dzisiejszego teatru (Świat« 28). W imię czego bowiem p. Breiter występuje, trudno jest odgadnąć na tle dotychczasowych jego recenzji. Mamy do czynienia tu z czystym negatywem. Tanią jest rzeczą wymyślać, tembardziej kiedy wszyscy do tego się zabrali i nawet vox populi o tem powtarzać zaczyna. Trudniej jest stworzyć choćby najmniejszy kawałek fundamentu pod budowę przyszłości.