Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Nie mam żadnej »pogardy dla rozważań psychologicznych, biologicznych i socjologicznych«, związanych z zagadnieniem Sztuki — sam się nawet na takowe puszczałem (Nowe Formy w malarstwie, cz. IV). Twierdzę tylko, że rozważania takie nie mają nic wspólnego z Ogólną Teorją Sztuki (Eidetyczną Estetyką) i artystyczną krytyką. Co do kwestji objektywnych kryterjów, które przez wielu są obiecywane, ale nigdy nie przedstawiane konkretnie, uważam za wystarczającą odpowiedź polemikę z Chwistkiem w części o Futuryźmie. Krytycy moi zarzucają mi bezsens, albo twierdzą, że nie mówię nic nowego. Na to odpowiedź znajduje się w pierwszej polemice z recenzentami »Pragmatystów«.
Karol Homolacs, autor świetnej książki o ornamencie, miał kiedyś ideję doskonałą: stworzenia pisma, któreby zajmowało się krytyką krytyki, wykazywaniem wszystkich bzdur i nonsensów. które bezkarnie piszą zawodowi krytycy. Niestety pomysłu swego nie zrealizował. Pokaźne miejsce zajęłyby w piśmie takiem krytyki recenzji p, B., rojące się od niesłychanych w swej pozornej głębi frazesów. Ale u nas można komuś udowodnić czarno na białem, że pisze nonsensy i człowiek taki mimo to zajmować będzie dalej stanowisko krytyka w »poważnem piśmie«. Z drugiej strony wystarczy być »chlaśniętym« parę razy przez nieodpowiedzialnego krytykona, aby mieć w t. zw. »szerokich kołach« opinję nieuka, lub warjata.
Zaznaczyć muszę. że p. B. znał już w marcu 1922 r. w rękopisie moją odpowiedź na jego krytykę »Pragmatystów«, odrzuconą przez »Skamandra«, tego samego »Skamandra«, który od pierwszych dni swego istnienia drukował rzecz moją o teatrze i który obecnie pomieścił tę krytykowaną tu krytykę »Szkiców Estetycznych«. Wszystko to razem byłoby bardzo zabawne, gdyby nie było bardzo, ale to bardzo smutnem.