tralnej, gdyż w tym wypadku mielibyśmy tylko niekompletne zużytkowanie czegoś, przeznaczonego na podstawę dla twórczości reżysera i aktorów. Teatr jest gdzieś w pośrodku, ale granicy przejścia, jak zresztą wogóle w sferze Sztuki, określić niepodobna. Mówię to dlatego, aby uwolnić się od zarzutów krytyków, mówiących, bez uprzedniego zanalizowania istoty teatru, o jakichś fikcyjnych »nowych sztukach«, złożonych z zupełnie »nowych elementów«. Jest to tak, jak gdyby ktoś zarzucał malarzowi, że operuje tylko barwami od fioletu do czerwieni, a nie używa nieznanych dotąd barw X i jakby konstatował na tem tle, że jego obrazy nie są niczem zasadniczo nowem. Elementy są zawsze stare, o ile raz zdefinjuje się te sfery, które nazywamy: teatrem, rzeźbą, malarstwem i t. p, To, czy coś jest nowe zależy tylko od kombinacji elementów, a to, czy coś może być uważane za dzieło Sztuki, czy nie, zależy od tego, czy twórca używał elementów artystycznych dla spotęgowania wartości życiowych, czy też stwarzał konstrukcje formalne, z konieczności do pewnego stopnia życiem obciążone. Ale na określenie dokładne i objektywne granicy tej proporcji między pierwiastkiem życiowym i formalnym dzieła Sztuki, od której zaczynamy liczyć dzieła formalne i dzieła realistyczne, nie mamy żadnych kryteriów, oprócz subjektywnego odczuwania. Mimo, że granica jest nieokreślona i może być, zależnie od przyjmującego wrażenia, przesuwalna, różnica zasadnicza pozostaje, o ile weźmiemy dwa elementy dostatecznie daleko położone, w szeregu dzieł, od zupełnej imitacji życia, aż do maksymalnego jego przezwyciężenia na rzecz Czystej Formy[1], Jeśli komuś »Kochankowie« Grubińskiego, czy jakakolwiek reali-
- ↑ Porównaj: »Szkice Estetyczne«, rozdział o stosunku ogólnej Teorji Sztuki do oceny dzieł poszczególnych.