Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/194

Ta strona została przepisana.

czości co prowadzi estetyków do uwzględnienia jednego z nich ze szczególną siłą. Idealna teorja sztuki powinnaby zająć się ich rozgraniczeniem i wyznaczeniem każdemu z nich tyle miejsca, na ile na to zasługuje. Śmiem twierdzić, że moja teorja malarstwa, poezji i teatru czyni do pewnego stopnia zadość temu wymaganiu. Ale absolutnie nowej, niebywałej teorji Sztuki być nie może, tak jak nie może być absolutnie nowej filozofji. Absolutne nowalje mogą zdarzać się np. w sferze wynalazków technicznych, metod leczenia i t. p., ale już w fizyce mamy podobne stosunki jak w Estetyce: pewne pojęcia ulegają bardzo daleko idącym transformacjom, ale istota ich pozostaje ta sama. Nie ubliża to nic teorji elektronów Lorentza, lub teorji kwantów Plancka, że źródeł ich możemy się doszukiwać w idejach atomistów greckich, podobnie nie ubliża mojej teorji Czystej Formy fakt, że już Arystoteles, zajmował się kwestją formy w teatrze. Pewno, że pojęcie jedności w wiełości jest starem jak świat, ale rozwinięcie teorji Formy, do tego stopnia jak u mnie, jest postępem na drodze zbliżania się do prawdy. Właśnie tu jest jądro kwestji: nie idzie o nowość jako taką, tylko o Prawdę, do której droga jest ciężka i daleka. Nie chodzi o same pojęcia podstawowe (przynajmniej między mną, a Grubińskim, ponieważ obaj je przyjmujemy), chodzi o to, aby, opierając się na nich, rozwinąć całkowity i zgodny z rzeczywistością systemat pojęć koniecznych i dać estetykom w ręce narzędzia, przy pomocy których mogliby mówić o formie w Sztuce, a nie o życiu, jak to czynili dotąd. Muszę stwierdzić, że do mojej estetyki doszedłem dość samodzielnie na podstawie studiów filozoficznych i obserwacji własnej artystycznej pracy. Mało znam np. systemy estetyczne niemieckie,